Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. (Mt 18,3)
Szlakami naszych przodków, a nieco ekstremalną trasą, w dzień wspomnienia św. Andrzeja z Krety przybyliśmy do Jaworskiej Bogurodzicy. 16,5 kilometra w większości leśnymi ścieżkami, przy sumie podejść około 700 metrów, w niespełna 5 godzin - tak krótko można podsumować fizyczny trud towarzyszący pielgrzymce.
Punktualnie o 5:30 pod kaplicą przed terenem Łemkowskiej Watry w Żdyni po krótkiej wspólnej modlitwie o. Jarosław Czuchta pobłogosławił pielgrzymów posyłając ich w drogę. Żwawym tempem, z pieśnią i modlitwą, przez przysiółek Ług, leśną drogą między Rotundą i Diłem doszliśmy do Regietowa. Tutaj słoneczne niebo nieoczekiwanie zasłoniły ciemne chmury. Deszcz był nieunikniony. Strome podejście wypadło akurat w czasie ulewy. Kiedy trud wspinaczki najbardziej dawał się we znaki, w wygłoszonym "na stoku" krótkim słowie seminarzysta brat Franciszek zawarł sens pielgrzymowania - świadomego podejmowania trudu, nie dla turystycznej rekreacji, lecz dla ofiary i korzyści duchowych. Zwrócił też naszą uwagę na przykład najmłodszego uczestnika pielgrzymki, siedmioletniego Pawła, który wolny od jakichkolwiek narzekań i skarg w najtrudniejszych odcinkach wysuwał się na czoło grupy. Ta właśnie czystość i prostota duszy niezbędna jest dla osiągnięcia zbawienia.
Na szczycie Koziego Żebra modliliśmy się Czasem Pierwszym. Zejściu do Wysowej, a po nim długiemu przemarszowi przez wioskę i końcowemu podejściu na Górę Jawor towarzyszyła atmosfera wdzięczności za wspólne pielgrzymowanie.
Liturgię na Świętej Górze Jawor odprawił Władyka Wołodymyr Juszczak wraz z ojcami obydwóch eparchii a także ze Słowacji i Ukrainy.
Wszystkim uczestnikom pielgrzymki i wszystkim, którzy pomogli w tym, aby się ona odbyła, serdeczne Spasy Hospody!
Do zobaczenia na pielgrzymim szlaku za rok!
Grzegorz Pacan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz